Przedstawienie:

Werter

Autor: Johann Wolfgang Goethe przedstawienia tego autora >

Reżyser: Michał Borczuch przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Katarzyna Borkowska przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Lota II: Iwona Budner przedstawienia >

Henryk: Bogdan Brzyski przedstawienia >

Lota III: Małgorzata Zawadzka przedstawienia >

Pan M. *: Zygmunt Józefczak przedstawienia >

Pani M. *: Aldona Grochal przedstawienia >

Pani M. *: Ewa Kolasińska przedstawienia >

Pan M. *: Zbigniew Ruciński przedstawienia >

Lota I : Marta Ojrzyńska przedstawienia >

Wilhelm: Roman Gancarczyk przedstawienia >

Werter: Krzysztof Zarzecki przedstawienia >

Albert: Krzysztof Zawadzki przedstawienia >

* rola dublowana


 

Opis:

[…]Paradoksalnie, w spektaklu jest coś więcej niż banalny pomysł zdewaluowania wszystkich wartości. Opowieść staje się przejmująca, gdy reżyser sięga po oryginalny tekst. Z tyrad głównego bohatera wyziera bowiem poruszające doświadczenie obcości, niezależne od stopnia zanieczyszczenia środowiska czy tolerancji obyczajowej. Pytający o sens egzystencji Werter nie odnajduje się wśród innych”

Justyna Nowicka, Bohater Goethego w fabryce azbestu, Rzeczpospolita, nr 258.

[…] Borczuch nieustannie podważa sceniczną rzeczywistość. Podejrzliwie przygląda się każdemu gestowi, słowu i wykrystalizowanej sytuacji. Tworzy spektakl na pograniczu teatru i plastyczno-muzycznej instalacji, pełen zaskakujących pomysłów. Jak wiadomo, "Werter" Goethego to powieść w listach, pisanych przez tytułowego bohatera do przyjaciela, Wilhelma. […] Spektakl Borczucha wymyka się próbom przyszpilenia podobnie jak wszystkie dotychczasowe jego przedstawienia (nie było ich wiele - Borczuch ukończył szkołę ledwie parę lat temu). Ta umiejętność wymykania się jest organicznie wpisana w jego teatr - na tyle intrygujący, że warto starać się przestawić na jego częstotliwość.

Joanna Targoń, Werter jednak cierpi, Gazeta Wyborcza, nr 264.

[…] Borczuch prowadzi spektakl bardzo blisko widzów, na płytkim podeście, wypełnionym kolorowymi fotelami, wyściełanym fioletową trawką, zamkniętym białym prospektem. W pewnym momencie aktorzy milkną, a na prospekcie wyświetlana jest projekcja ukazująca grupę dzieci beztrosko bawiących się na nowohuckich łąkach, z kominami elektrociepłowni na horyzoncie. Spektakl, prowadzony dotąd ze swadą, stopniowo zagęszcza się, wycisza. I nagle następuje pęknięcie: prospekt opada, a przed nami ukazuje się głęboka, surowa, czarna, pozbawiona dekoracji otchłań sceny. Ten wyrazisty inscenizacyjny gest generuje potężne napięcie. Estetykę kiczu, beztroskiej nowoczesnej tandety - reżyser zderza z formą surową, niemal ascetyczną, o ostrych konturach. Gdzieś na tym styku odbywa się ruch, wykraczający daleko poza horyzont zagadnień stylistycznych. Dylematy bohaterów, formułowane dotychczas w sposób pokrętny, dotkliwie niepoważny, wstydliwie chowane w cudzysłów - reżyser poddaje teraz próbie patosu.[…] W tym scenicznym pejzażu, niedyskursywnym i adramatycznym, napięcie wyzwala się pomiędzy aktorem a rekwizytem, ciałem a wypowiadanym słowem. Kolejne obrazy nie tyle nawarstwiają się, ile złuszczają, stopniowo wyłaniając centralny dramat zerwanych więzi człowieka ze światem. Ostrzej niż w poprzednich przedstawieniach, z większą siłą, bardziej bezwstydnie sformułowana zostaje w "Werterze" węzłowa sytuacja dramatyczna teatru Borczucha, w której centrum znajduje się człowiek, Boża sierota, wypluta w obcy, martwy świat. Reżyser każe bohaterom powtarzać romantyczną pozę, ale oni bez wyraźnego celu wpatrują się w niebo, które nie przechowuje już nawet pamięci o transcendencji. W naturze zastygłej w martwy kształt wyobrażenie duszy jest ładną ozdobą dla ludzkiego mięsa.

Marcin Kościelniak, Martwa natura z człowiekiem, Tygodnik Powszechny, 3.11. 2009.

[…]Spektakl podsuwa o wiele więcej możliwości interpretacyjnych i używa estetyki, która wyprowadza nas daleko poza romantyzm. Reżyser i aktorzy wydobyli z romantycznego konstruktu całą jego ambiwalencję, pokazując zarówno przesadę i patos, jak i autentyczność. Tym samym życiowa postawa romantycznego bohatera staje się z jednej strony ośmieszoną, pustą pozą, z drugiej - egzystencjalnym doświadczeniem "człowieka bez właściwości". Ta sprzeczność wydaje się - tak dla postaci, jak dla całego spektaklu - fundamentalna i konstytutywna. Od razu trzeba zaznaczyć, że przedsięwzięcie nie powiodłoby się bez kreacji Krzysztofa Zarzeckiego jako Wertera. Jego rola jest idealnie wyważona między błazeństwem i niewiarygodną szczerością, między znudzeniem i najwyższym poziomem emocji. […] Czyżby więc całe przedstawienie było procesem projektowania i opłakiwania własnej śmierci jeszcze za życia, rytuałem przedwczesnej żałoby po samym sobie? Nie wiadomo. Każda hipoteza wydaje się niepełna i niepewna. Myśli w tym spektaklu dziwnie się mieszają, urywają, jakby celowo niedopowiedziane. Tę podróż w nieznane doświadczenie emocjonalne i teatralne odbyli chyba w równym stopniu widzowie, co reżyser i aktorzy. Widz, próbując zdefiniować sytuację sceniczną, rozszyfrować sens zastosowanych zabiegów, uporządkować płynące ze sceny impulsy, odsyłające do różnych, często sprzecznych skojarzeń, staje przed problemem podobnym do problemu Wertera - niemożności, niewystarczalności, błędnego rozpoznania, ciągłego powtórzenia. I staje się, jak on, tragicznie śmieszny.

Monika Kwaśniewska, Wertera żałobne ceremonie, Strona kultury, nr 17.

[…] "Werter" Michała Borczucha także stawia na autentyczność nawiązywanego z publicznością dialogu. Podczas wygłaszania otwierającego spektakl monologu Werter stoi na bardzo płytkim, niezwykle blisko wobec widowni ustawionym podeście. Z ogromnym wysiłkiem, gdzieś pomiędzy ironią a powagą, w jakiejś autentyczności ogromnego przeżycia ze strony fenomenalnego odtwórcy głównej roli Krzysztofa Zarzeckiego kieruje swój komunikat do publiczności. "Czy jesteśmy stworzeni do pracy?", "Czy po to pracujemy, żeby na nic nie mieć czasu?", "Czym jest natura, a czym kultura" "Jakie jest nasze miejsce w społecznej hierarchii". To tylko niektóre pytania, jakie w trakcie spektaklu mogą przyjść nam do głowy. Jakkolwiek mogą wydawać się abstrakcyjne i trywialne najważniejsze jest to, w jaki sposób zostają zadane. Podobnie jak Garbaczewski, Borczuch porusza się nieustannie na granicy różnych porządków. Od nastroju powagi przechodzi do komizmu, czy od kreowania formy realności do przerysowania i ironii. Jednak tak jak sam to powiedział, to właśnie w tych pęknięciach szuka prawdziwego, nośnego i autentycznie docierającego i poruszającego komunikatu. Nie musimy wszystkiego rozumieć, jednak chęć wielopłaszczyznowego porozumienia intuicyjnie w tych szczelinach udaje nam się odnaleźć. […]

Jakub Papuczys, Festiwal Boska Ko0media. Podsumowanie, Nowa Siła Krytyczna, 2009.

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011