Przedstawienie:

Wzorzec dowodów metafizycznych...

Autor: Tadeusz Bradecki przedstawienia tego autora >

Reżyser: Tadeusz Bradecki przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Jan Polewka przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

William Schilling: Stefan Szramel przedstawienia >

***: Edward Wnuk przedstawienia >

Peacock: Jerzy Święch przedstawienia >

Dibdin: Rafał Jędrzejczyk przedstawienia >

Jonasz Croft: Edward Linde-Lubaszenko przedstawienia >

Mefistofeles: Krzysztof Globisz przedstawienia >

Fryer: Zbigniew Kosowski przedstawienia >

Faustina Bordoni: Elżbieta Willówna przedstawienia >

Pinkey: Ryszard Łukowski przedstawienia >

Gottfried Wilhelm Leibniz: Andrzej Kozak przedstawienia >

Garlicki: Adam Romanowski przedstawienia >

Porridge: Marcin Sosnowski przedstawienia >

Parsley: Marek Litewka przedstawienia >

Thomas Selby: Jan Monczka przedstawienia >

Antoni ulrich Waldeck: Wiktor Sadecki przedstawienia >

Eckhart: Bolesław Nowak przedstawienia >

* rola dublowana

 

 

Opis:

Świat jest szalony, chory, bezrozumny. Odtąd będę równie szalony jak świat” – mówi w finale sztuki Tadeusza Bradeckiego Wzorzec dowodów metafizycznych Faust. Zanim jednak dochodzimy do tej bezsilnej konkluzji, oglądamy skonstruowany z weissowskim rozmachem (myślę o kompozycyjnych podobieństwach ze sztuką Petera Weissa (Marat/Sade) spektakl o Fauście, jaki Gottfried Leibniz za pośrednictwem aktorów trupy Williama Schillinga przedstawił carowi Piotrowi I w kurorcie Bad Pyrmont, w roku 1716.

Formuła „teatru w teatrze” już przez Szekspira przeniesiona do rangi szczególnej atrakcji scenicznej (Hamlet) sprawdza się w Starym znakomicie, w czym nie mała zasługa nadzwyczajnie sprawnej reżyserii Tadeusza Bradeckiego, w więc samego autora. Ale prawdziwą wartością tego widowiska jest jego myślowa esencja. Sztuka Bradeckiego i jej inscenizacja są bowiem – najciekawszymi zjawiskami w polskim teatrze w minionym sezonie.

Oto wyznawca logicznej teorii funkcjonowania świat ,akceptujący i afirmujący harmonię wszechrzeczy filozof Gottfried Leibniz, przedstawia pod osąd publiczności trzy punkty swej optymistycznej wizji życia. Po pierwsze – przekonanie, iż logika jest jedyną konstrukcją organizującą myślenie człowieka i prowadząca go do prawdy; po drugie – wiarę, iż na świecie panuje ład społeczny i moralny, a jeśli go nie widzimy, wina to nasza, że go nie dostrzegamy, a nie dowód fałszu; wreszcie po trzecie – pewność, że Bóg stworzył świat w harmonii i czuwa, by dział się na nim dobrze. Naiwne stwierdzenia! Mądre kochane, rozczulające ale naiwne do tego stopnia, że grający rolę Leibniza Andrzej Kozak, aż się krępuje wypowiadając te kwestie i pewnie najchętniej zamieniłby je w żart.

Ale nie ma żartów, gdyby po drugiej stronie barykady staje Mefistofeles. Przeciw logice stawia siłę magii, przeciw ładowi daje dowody nieszczęścia i cierpienia, przeciw Boskiej dobroci – pragmatyczny realizm: „gdzie w tej maszynerii metafizycznej pozostało miejsce na żal za grzechy, na głęboką skruchę, niezłomną wiarę i inne podobne niebiańskie wynalazki?” Krzysztof Globisz jest w roli Mefistofelesa tak sugestywny i tak pociągająco demoniczny, że wcale nie dziwią okrzyki Leibniza, który parokrotnie próbuje przerwać przedstawienie, dowodząc, iż Mefisto nazbyt jest przekonujący.

Pośród tej walki Faust (Edward Lubaszenko) trochę skokietowany leibnizowską Machiną Rozumną (ale Leibniz szachruje podczas popisów rozumu!) , trochę zawiedziony biologizmem Mefista, trochę rozdarty – więc w sumie przegrywający. A gdy już wyniosą fotel cara, gdy aktorzy Schillinga skończą grać płatne przedstawienie, a zgnębiony Leibniz powlecze się noga za nogą za swą nieludzką Machiną Rozumną, w Sali Starego Teatru pozostają duchy…Duchy dawnych myśli, duchy emocji, Konrady, które tu się zalęgły i od tylu lat nie chcą zejść ze sceny./…/

 

Tomasz Raczek, Nie Uciekaj Pinokio!, Polityka 1985, nr 33.

 

 

/…/ Bradecki wyznał na konferencji prasowej, że Stary Teatr go wychował i ukształtował jego widzenie spraw teatralnych. Teraz artysta i dramaturg wkracza na scenę tego teatru ze swym autorskim spektaklem. Wkracza od razu mocno, szeroko, okazale. Na scenie, rozciągniętej na widownię i balkon, dzieją się rzeczy ważne, o zasięgu wszechludzkim, kosmicznym. Mówi się o sprawach tak istotnych, że przypominają się i streszczają niemal wszystkie dysputy filozoficzne, teologiczne, polityczne, egzystencjalne, jakie wszczynały dotąd i prowadziły najtęższe umysły ludzkości i jakie zapisały się w księgach i w sercach. Jakie swoimi problemami gnębią i dziś każdego myślącego i wrażliwego człowieka. Co to jest wiedza. Jakie są jej zadania i granice, czy można na niej budować funkcjonujący logicznie, jak Machina Rozumna, gmach świata i życia, w którym wszystko spełnia się według umiejętnego pokręcenia korbką? Co jest podstawą i gwarantem ładu moralno-społecznego? Czy ustanowiona na początku harmonia, do której trzeba rozumem docierać i zrobić z niej użytek i ufundować na niej wolność, sprawiedliwość, moc czynienia dobrze, czy też w ogóle taki ład jest jedynie iluzją i urojeniem typowym dla abstrakcyjnego i woluntarystycznego ujmowania rzeczywistości? Jak pogodzić władający światem i człowiekiem determinizm predestynacja z wolnością wyboru między dobrem a złem z miłosierdziem i łaską Boga? Jak możliwe jest działanie zła i grzechu wewnątrz odwiecznej harmonii?

Wystarczyło by tego na całą literaturę świata i na wszechteatr sceny i życia. Stary Teatr, od sceny, poprzez widownię, aż po balkon pęcznieje i trzęsie się od tej problematyki, skondensowanej do granic pojemności fizycznej i duchowej. /…/

 

Kazimierz Kania, Bradecki z Leibnizem w Starym Teatrze, Kierunki 1985, nr 28.

 

 

/…/ Bradeckiemu udało się dobrać znakomity zespół i… idealnie z nim porozumieć. Trudno wyobrazić sobie odpowiedniejszą muzykę niż ta Koniecznego (udane zwłaszcza są „hymny” i tło do scen Pantomimicznych), i scenografię właściwszą niż ta Polewki. Ale przede wszystkim zachwycają kreacje aktorskie! Aktorzy w tym spektaklu grają znakomicie, i to począwszy od ról większych aż po najskromniejsze: Edward Wnuk to wstrząsający car-kukła (mawia się o aktorach, że mieli „świetne wejście”). Otóż E. Wnuk miał genialne wyjście. /.../

Wspaniały jest Wiktor Sadecki jako graf Waldek, gdy łamiącym się z niepokoju głosem reklamuje uzdrawiającą wodę z Bad Pyrmont. Prześmieszni są komedianci Schillinga (choć nawiasem mówiąc… może przydało by się jeszcze bardziej zróżnicować ich charaktery?... Tymczasem zdecydowanie najzabawniejszy jest Zbigniew Kossowski). Na same superlatywy zasłużyli rewelacyjni od pierwszej do ostatniej sceny – Andrzej Kozak (Leibniz) i Krzysztof Globisz (Mefisto). Oni dwaj, stojący na skrajnych biegunach, broniący zaciekle swoich racji (w imię zdobycia duszy i umysłu Fausta) wyznaczają ewolucję nastroju. Ich zachowanie, wzajemny stosunek i reakcje w trzech kolejnych starciach stymulują przeistoczenie się jarmarcznego widowiska w ponury, przejmujący dramat.

Pochwały dla aktorów zapisuję między cnoty autora i reżysera, ale to nie oznacza, że pomniejszam ich zasługi! Nie! Ale stworzyli oni przecież te udane kreacje właśnie w spektaklu Bradeckiego, którego niewątpliwą zasługą pozostanie dyskretne (ale konsekwentne) prowadzenie aktora, inspiracja i oddanie aktorowi dużej swobody w tworzeniu ewolucji postaci oraz motywacji tej ewolucji. /…/

 

Dorota Krzywicka, Wzorzec dowodów metafizycznych, Echo Krakowa 1985, nr 122.

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011