Przedstawienie:

Indyk

Autor: Sławomir Mrożek przedstawienia tego autora >

Reżyser: Lidia Zamkow przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Lidia Minticz przedstawienia tego scenografa > Jerzy Skarżyński przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Chłop I: Tadeusz Jurasz przedstawienia >

Starzec z gór: Andrzej Buszewicz przedstawienia >

Laura: Jolanta Hanisz przedstawienia >

Rudolf: Wojciech Ziętarski przedstawienia >

Poeta*: Leszek Herdegen przedstawienia >

Poeta*: Antoni Pszoniak przedstawienia >

Kapitan: Julian Jabczyński przedstawienia >

Książę: Zygmunt Piasecki przedstawienia >

Chłop II: Jan Adamski przedstawienia >

Chłop III: Michał Żarnecki przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

(...) Krakowskie przedstawienie ,,Indyka” jest wybitnym osiągnięciem teatru dzięki zestrojeniu scenografii, muzyki i gry aktorskiej w jednolitą całość. Modernistyczny dramat atmosfery znalazł tym razem swój nowoczesny wariant: ,,farsę atmosfery”, groteskę  filozoficznego nastroju, w której historiozofia nie przytłacza wobec bogato rozbudowanej warstwy parodystycznej, a jednak drąży długo, niepokoi i pobudza do myślenia(...)Świetna Laura (Jolanta Hanisz), fenomenalny kapitan (Julian Jabczyński) pozostaną długo we wdzięcznej pamięci wielu widzów. Z dwóch wykonawców roli poety widziałem mimo dwukrotnej bytności na ,,Indyku” tylko jednego – Antoniego Pszoniaka. Wydobył on z roli poety-dekadenta, zabłąkanego w oberży Wielkiej Nieochoty, rozległą skalę kolejno kompromitowanych postaw wobec życia. Zachowując ironiczny dystans w stosunku do własnych słów i gestów, umiał zasugerować, że pod sceptyczną powierzchnią drwiny tkwi jednak jakiś twardy grunt, który w podmuchu wichru sztuki lub wichru historii, mógłby ujawnić konstruktywną siłę ukrytą w grymasie negacji. Dzięki Poecie w interpretacji Pszoniaka spod uśmiechu wyjrzała w wielu scenach ,,Indyka” melancholija, groźna, opleciona wężami twarz Meduzy. Nie chce ona, byśmy patrząc na kraj bolesnego i komicznego znużenia, skamieniali z trwogi.  Chce, byśmy się śmiali oczyszczającym śmiechem zrozumienia(...)

Lesław Eustachiewicz, Głos w dyskusji o ,,Indyku” Mrożka, Kierunki 1961 nr 20

 

(...)Czymś arcywybornym jest Chór Chłopów z ogródkami na kapeluszach, w kosmicznym swym lenistwie tańczący na siedząco, samymi nogami –i po wymianie głupawych zdań znów zapadający w drzemkę przy kuflach z piwem. Przezabawne jest opowiadanie o dramatycznej ucieczce pary romantycznych kochanków, zamienione w operę w stylu moniuszkowskim – przy czym wykonawcy (J. Hanisz i W. Ziętarski) nie tylko śmieszą, ale i prawdziwie ładnie śpiewają(...)Z parodią w przedstawieniu było jednak nie najlepiej. Tu i ówdzie wyskakiwały elementy farsy zwyczajnej, obyczajowo-psychologicznej. I zamiast parodii banału otrzymywaliśmy banał rzeczywisty, przyjęty za dobrą monetę. Np. zamiast drwiny z szablonów kłótni pomiędzy kochankami dano nam satyrę na niezgodę małżeńską(...)Niepotrzebnie drwiący humorek autora opatrzył reżyser w jadowite satyryczne żądła. Figlarnego elfa tu trzeba, nie syczącej żmii. I w całym przedstawieniu więcej by się zdało elfowatości. Scenografia Skarżyńskich pomyślana według wzorów malarstwa surrealistycznego. Posępny szary horyzont, rzędy stolików, część stolików malowana na horyzoncie, jeden, służący za teren akcji, monstrualnie wyolbrzymiony(...)

Ludwik Flaszen, Teatr Mrożka, Echo Krakowa 09.04.1961, nr 83.

 

(...) Cały podtekst ,,Indyka” został inteligentnie odczytany, każdy pomysł Mrożka reżysersko wysmakowany, jego komika jaskrawo podkręcona, a postacie doprowadzone do niebywałej rzeczywistości. Tak to zmobilizowano optycznie i pantomimicznie chór wieśniaków. Tak zastąpiono wierszowaną parodię romantycznej opowieści –operową wampuką. I podobnie sypały się niezliczone pomysły, zorganizowane w rosnącym napięciu, aż w części II osiągnięto niebywałą frenezję komizmu. Najważniejszą zdobyczą przedstawienia jest jego jednolitość. Jednolitość tekstu i faktury sztuki, obrazu scenicznego i aktorstwa. W scenografii Skarżyńskich widać zasadnicze przeobrażenie. Jest nim powściągliwość kolorystyczna i rezygnacja z dotychczasowego wdzięku plastycznego oraz rozsypanych hojnie ,,wdzięków” – a ograniczenie się do jednolitego nastroju, do oszczędnej i lakonicznej przestrzeni z jedną metaforą: nudy i pijaństwa. Nie siląc się na modne zniekształcenie i udziwnienie postaci, dali Skarżyńscy bardzo wyraziste w typie sylwetki; grające nadto plamami ubiorów na neutralnym tle. Osobno stojący pomost ze schodami wyodrębniał drugi plan gry. W całości – to scenografia bardzo organicznie związana ze sztuką zarazem interesująca jako próba jakiegoś ironicznego realizmu – właśnie w stylu Mrożka. Nie wiem, czy Kapitana uczynił bohaterem sztuki – Mrożek, czy też grający tę rolę J. Jabczyński, bo postać ta – trochę na wariackich papierach – dominowała w całym przedstawieniu. Jabczyński stworzył arcykomiczny a esencjonalny typ integralnego prostaka, zarazem żałosnego w swej tępocie ,,ostatniego nihilisty”, który rozpaczliwie nie chce nim być. Czysty żywioł aktorski objawił się w świetnej masce i dostosowanym do niej wzięciu oraz sposobie mówienia, w niesłabnącej dynamice roli i pewnym wyczuciu sytuacji. Wzorowa ta rola, na poziomie kreacji, jest chyba najpełniejszym wcieleniem komiki i humoru Mrożka. W ogóle cały zespół mówił i grał ,,Indyka” koncertowo.

Tadeusz Kudliński, Spory ptak – ten Indyk, Dziennik Polski Kraków 15.03.1961, nr 63.

 

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011