Przedstawienie:

Sprawa Gorgonowej

Autor: Jolanta Janiczak przedstawienia tego autora >

Reżyser: Wiktor Rubin przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Michał Korchowiec przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Amerykański producent: Szymon Czacki przedstawienia >

Detektyw: Roman Gancarczyk przedstawienia >

Elżbieta Matka zamknięta: Urszula Kiebzak przedstawienia >

Henryk Zaremba: Juliusz Chrząstowski przedstawienia >

Lusia Zarembianka: Jaśmina Polak przedstawienia >

Ogrodnik: Zygmunt Józefczak przedstawienia >

Radioodbiornik: Katarzyna Krzanowska przedstawienia >

Rita Gorgonowa: Marta Ścisłowicz przedstawienia >

Sędzia: Bogdan Brzyski przedstawienia >

Stanisław Temida P.: Ewa Kaim przedstawienia >

Staś Zaremba: Krzysztof Zarzecki przedstawienia >

Hipnotyzer: Jerzy Korzewski przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

" (...) Reżysera Wiktora Rubina i autorkę tekstu Jolantę Janiczak nie interesuje w tej historii dociekanie winy czy niewinności Gorgonowej. Przeciwnie: interesuje niemożność dojścia prawdy. Jej złożoność, nieuchwytność. Być może nawet: jej nieistnienie. "Sprawa Gorgonowej" w Starym Teatrze to spektakl z założenia antydokumentalny. Główny tok akcji, w którym opowiada się o losach Gorgonowej (Marta Scisłowicz) - od przyjęcia posady u Zaremby (Juliusz Chrząstowski) do wydania wyroku śmierci - jest nieustannie burzony, komplikowany. Fakty istnieją na równych prawach z poetycką fantazją; rzeczy błahe sąsiadują z poważnymi. Tropy są mylone, a sens się rozprasza. Jednak - nie rozprasza się swobodnie. Narracja jest poddana dyscyplinie kilku tez: o losie Gorgonowej zadecydował fakt, że była kobietą, że była obca, że społeczeństwo żądała sprawiedliwości. Żadna z tych tez nie zmienia się jednak w dogmat i to decyduje o sukcesie spektaklu. Janiczak i Rubin świadomie i z premedytacją unikają nie tylko pokusy heroizacji bohaterki, ale i (to najważniejsze) wepchnięcia jej w formę. "Nie Medea, nie Antygona, nie Demeter, nie Elektra - po prostu Rita" - powtarza Ścisłowicz. Chodzi o to, by nie ulec pokusie narracyjnych klisz i schematów, które pozwolą uprościć i uprzystępnić zagadkę osoby i losów Gorgonowej. By stworzyć własny, jednorazowy sposób ustanawiania historii, a najlepiej: by w ogóle jej nie ustanawiać. (...)"

Marcin Kościelniak, "Scena podważonego faktu", Tygodnik Powszechny - nr 16/19-04-15, 25.04.2015

 

" (...) Twórcy spektaklu nie formułują wyroku. Ława przysięgłych, której obecność wyznacza ramy przedstawienia, składa się z osób faktycznie kiedyś skazanych na karę więzienia. W ostatniej scenie spektaklu schodzą z widowni na scenę i każdy z osobna opowiada o czasie spędzonym w zakładzie karnym oraz o przestępstwie, które popełnili: pobicie kolegi, drobna kradzież. Obok nich ustawia się Marta Ścisłowicz, nie mówi jednak o więziennych losach swojej bohaterki. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy historie opowiadane przez ławę przysięgłych są prawdziwe, jednak wydaje się, że publiczność wierzy w ich autentyczność. Popełnione przez nich przestępstwa, w porównaniu do zarzutu stawianego Gorgonowej, są błahe. Czy twórcy specjalnie zestawiają drobne przestępstwa z morderstwem, aby publiczność łatwiej wydała wyrok na Gorgonową?
Wiktor Rubin i Jolanta Janiczak na nowo przypominają sprawę Rity Gorgonowej, jednak nie wydaje się, aby był to jedyny cel ich spektaklu. Procesowi Rity Gorgonowej rozgłos nadały media. Był relacjonowany zarówno przez prasę i radio. Ponadto po raz pierwszy włączono wówczas w tok śledztwa motywy prywatne. Takie nagłośnienie procesu sprawiło, że Gorgonowa została osądzona przez opinię publiczną jeszcze przed wydaniem sądowego wyroku. Twórcy spektaklu chcą, jak się wydaje, wskazać na łatwość formułowania opinii i naiwność w ocenie rzetelności podawanych przez media informacji. Bo przecież ani ówczesne społeczeństwo, ani dzisiejsza teatralna publiczność nie znają prawdy. (...)"

Beata Kustra, "Córka Herosa, jedna z meduz", Didaskalia online - warsztaty, 25.05.2015

 

"(...)W "Sprawie Gorgonowej" Wiktora Rubina od pierwszej chwili uderza tekst - gęsty, mnożący znaczenia, z językiem, który nawet jak na Jolantę Janiczak uległ wyjątkowemu przetworzeniu, strzępi się i rozdziera pod szalonym ciśnieniem jej poetyki. To już właściwie nie dramat, a poemat - tyle w nim mocnych obrazów, błyskotliwych gier słownych i semantycznych przesunięć. Lot skojarzeń, filozoficznych i literackich nawiązań osiąga w nim taką prędkość, że kolejne dialogi pozostawiają po sobie na scenie widowiskowe zgliszcza. Bo to język służy tu za scenografię, to on kieruje ruchem scenicznym, to z niego wywiedziony zostaje świat spektaklu. (...)"

Paweł Soszyński, "Język rozkłada każde ciało", www.dwutygodnik.com nr 157, 29.04.2015