Przedstawienie:

W środku słońca gromadzi się popiół

Autor: Artur Pałyga przedstawienia tego autora >

Reżyser: Wojciech Faruga przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Agata Skwarczyńska przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

ISKIERKA: Małgorzata Gałkowska przedstawienia >

LUCY: Dorota Segda przedstawienia >

OJCIEC: Paweł Kruszelnicki przedstawienia >

PŁOMYK: Błażej Peszek przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

„(...) "To zjawisko się nazywa theatri / kiedy wszyscy zgodnie widzą coś czego nie ma" - napisał w swoim dramacie Artur Pałyga. Scena w spektaklu Wojciecha Farugi od początku do końca jest surowa, wypełniona tylko i wyłącznie sylwetkami aktorów, którzy na zasadzie reminiscencji przywołują historie swoich postaci, każda z nich pamięta ją inaczej. Oszukują i kłamią również aktorsko, przemykają nad jednymi kwestiami, by uwypuklić inne. To, co ważne i zupełnie nieistotne, miesza się w spektaklu Farugi nieustannie. Jest w tym fałszu jakaś prawda o współczesnym społeczeństwie, o kondycji nowego człowieka. 
Każdy żyje własną historią i projektuje swoją teraźniejszość małymi krokami wchodząc do przyszłości; tacy są też bohaterowie dramatu Pałygi; tacy są wreszcie aktorzy Wojciecha Farugi zagubieni w metalowej klatce: krzyczą i szepczą. Bardzo oszczędna scenografia Agaty Skwarczyńskiej pozwala aktorom na budowanie przestrzeni rozległej, metafizycznej, wymykającej się ramom sceny, ale sprawia również wrażenie ich niemocy, silnego osadzenia w wielu postaciach, które wędrując po scenie starają się dotrzeć do swojej osobistej prawdy. 
Paweł Sztarbowski (dramaturg) przepisał tekst Artura Pałygi na styl kakofoniczny; u Sztarbowskiego brak pewnej struktury, którą można znaleźć u Pałygi, dzięki czemu postacie nie tyle zderzają się ze sobą, ile jeszcze dotkliwiej są wyalienowane. 
Joanna Halszka-Sokołowska stworzyła muzykę, która nie tyle niepokoi, ile w najistotniejszych momentach pozwala wyrwać się z zamyślenia. 
Piękne zakończenie jest z pewnością wielkim atutem spektaklu Wojciecha Farugi - Lucy zdejmuje z siebie sukienkę, pozostając w identycznej, po czym układa ją na deskach sceny w symboliczny obraz.”
Kamil Robert Reichel, To zjawisko nazywa się theatri, „Teatr dla Was”, 19-03-2014
 
„(...) W swoim dramacie Pałyga postanowił odwrócić zasadę słynnego gnostyckiego froteryzmu: zamiast ciemne ciemnym, trze jasne jasnym. W poszukiwaniu trwogi, ciemności i bólu, nieodwołalności śmierci, zderza to, co potoczne - co jest w pełnym słońcu. Nie tajemnicze symbole, nie gnostyckie figury i alchemiczne metale. Już nie w ukryciu, nie w cieniu, ale w przestrzeni publicznej, na przysłowiowym podwórku rozgrywa się tajemnica świata (wcześniej, z większym wzruszeniem czytelnika, prościej tę samą zasadę odkrył w polskiej poezji Dariusz Suska). 
Faruga przekłada tę grozę jawności na język teatru, odwołuje się do psychodramy. Zafiksowanie na momencie krytycznym, bezustanne odtwarzanie - pełnym głosem, w parkach i na blokowiskach - neurotycznych lęków i fantazmatycznej śmierci jest osią jego spektaklu. Jednak terapia okazuje się nieskuteczna, przede wszystkim dlatego, że jej proces nie może wydźwignąć się ponad moment teatralizacji traumy. Nieskończone podtrzymywanie traumy prowadzi do patologii jej odgrywania. Aktorzy zaczynają dziwaczyć, minimal sceny bezlitośnie drwi ze spiętrzenia odlotów i neurotycznej logorei, w której poetycki ból i prozaiczne rekwizyty splatają się w pensjonarskie warkocze: tak bowiem jak słońce, które płonąc jasno, gromadzi w swym wnętrzu popiół - znak nieuniknionego końca, tak i my - żyjąc w blasku lata, na pagórku, pod drzewem, w każdej chwili możemy zgasnąć.(...)”
Paweł Soszyński, Piknik pod rozbitą skałą, dwutygodik.com nr 129, 26-03-2014
 
„(...) Dramat Artura Pałygi nie operuje klasyczną narracją; to raczej filozoficzna opowieść o ludzkim cierpieniu, będąca próbą analizy rozumienia końca świata przez współczesnego człowieka. Z trudnego tekstu Pałygi, nagrodzonego Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną, Pawłowi Sztarbowskiemu udało się zbudować konsekwentną fabułę. Dokonując sporych skrótów, wyłuskał najistotniejsze kwestie, przekształcając je w teatralnie spójną całość. Cięcia okazały się skuteczne, spektakl trwa niewiele ponad godzinę, a reżyser niemal przez cały czas trzyma widza w napięciu, którego wcale nie rozładuje w finale. Wychodzimy z teatru z poczuciem podskórnego niepokoju. 
W spektaklu nakładają się na siebie różne poziomy rzeczywistości. Rzuceni na głęboką wodę aktorzy, całkowicie pozbawieni rekwizytów (nie licząc paczki papierosów), wykonali dużą pracę. Grając po kilku bohaterów, znajdujących się w różnych miejscach i w różnym czasie, potrafią przykuć uwagę mimo pozornej błahości dialogu. Słowa padające ze sceny to niezmiennie zdania urywane, powtarzane, wykrzyczane lub szeptane. Ich intensywność, wzmocniona poprzez efekty dźwiękowe, dobudowuje dodatkowe piętro znaczeń. Często nie ważne jest to, co aktor mówi, ale jak mówi. Stany emocjonalne bohaterów spektaklu przechodzą od spazmu do głębokiego letargu. Mocna scena snu o rozpadzie świata w wykonaniu Małgorzaty Gałkowskiej połączona z ostrymi światłami, skierowanymi wprost na widownię, buduje uczucie silnego niepokoju i jest chyba jedną z najlepszych w całej inscenizacji.(...)”
Marcin Miętus, W środku słońca gromadzi się cierpienie, www.rozswietlamykulture.pl, 04-04-2014
 

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011