Przedstawienie:

Księżniczka Turandot

Autor: Carlo Gozzi przedstawienia tego autora >

Reżyser: Rudolf Zioło przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Andrzej Witkowski przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Skirina: Dorota Pomykała przedstawienia >

Kalaf: Zbigniew Ruciński przedstawienia >

Barach: Marek Kalita przedstawienia >

Mędrzec, Eunuch, Kat: Rafał Jędrzejczyk przedstawienia >

Ismael, Tartaglia: Krzysztof Globisz przedstawienia >

Timur, Pantalone: Andrzej Hudziak przedstawienia >

Adelma: Aldona Grochal przedstawienia >

Brighella: Zbigniew Kosowski przedstawienia >

Altum, Truffaldino: Jan Peszek przedstawienia >

Turandot: Dorota Segda przedstawienia >

Mędrzec, Eunuch, Kat: Paweł Kruszelnicki przedstawienia >

Selima: Marta Jurasz przedstawienia >

Mędrzec, Eunuch, Kat: Jan Korwin - Kochanowski przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

 /…/ Brawami należy podziękować scenografowi Andrzejowi Witkowskiemu za to, iż oparł się pokusie upiększania czarnego pudła nagiej sceny bajkowo-orientalnynym entourage’m i całą przestrzeń pozostawił do dyspozycji wykonawców. Od ich inwencji zależy, aby dwie ogromne drabiny zostały „wyniesione” do godności tronów cesarza Altuma oraz jego okrutnej córeczki i aby huśtawka „stała się” książęcym łożem. Inne elementy dekoracji /../ zamykają teatralnym cudzysłowem wysiłek aktorów, którzy bawią się setnie, rozweselają, przy okazji, widzów.  

/…/ Siła napędowa Turandotki Zioły zawiera się w parodii teatru, jego stylów, konwencji, metod gry. Prym wiodą tu cztery klasyczne „maski” komedii dell’arte. Pantalone, Tartaglia, Truffaldino i Brighella na każdym kroku manifestują swój sceptycyzm wobec scenicznej iluzji, którą nokautują szeregiem sytuacyjnych „wygłupów”, lazzi. Ich psotna żywiołowość podszyta jest autoironią i refleksją nad paradoksami ludzkiej egzystencji. /…/
        Tartaglia (bardzo dobry Krzysztof Globisz) to zabawny człowieczek w meloniku, schowany w za dużej marynarce i przydeptujący butami szerokie nogawki zbyt długich spodni./…/grymasem uśmiechu oszukujący smutek i melancholię duszy, którą z patosem obnaża jako Ismael/../ Zioło wyraźnie robi „oko” do tragicznego genre’u Globisza, łaskocząc błazeństwem tego romantycznego amanta.
        Brighella (Zbigniew Kosowski) typ przebiegłego służącego paraduje w rozchełstanej kamerdynerskiej liberii i motocyklowych goglach. Pantalone (Andrzej Hudziak) przypomina bardziej wysuszonego inteligenta z satyry Erdmana niż etatowego starucha komedii dell’ arte czy króla Astrachanu, za którego ochoczo się przebiera.
        I wreszcie Truffaldino. Bez pstrek szachownicy na obcisłym kostiumie. Nie przypadkiem grający go Jan Peszek gania w stroju raczej do popisów akrobatycznych./…./ Żaden opis nie przybliży brawurowej metamorfozy Peszka z Truffaldina w Altuma, ani nonszalancji, z jaką szczyci się on „monumentalną” peleryną ozdobioną …kapą z frędzlami. /…/ jak balansuje na koniuszku drabiny, czy skaczą po scenie niby pchła, ten jedyny w swym rodzaju aktor „instrumentalny” gra (z łobuzerskim dystansem) wariację na temat mimiki, ruchu i głosu ….Peszka.
        Andrzej Witkowski zaprojektował zaskakujące rewersy tradycyjnych kostiumów „masek” komedii dell'arte. Rudolf Zioło podniósł do n-tej potęgi ich umowność, żonglując tożsamością ról i aktorów. W tych przebierankach jest metoda. Realizatorzy nieoczekiwanie ujawniają dualizm naszej jaźni rozpiętej między jawą i marzeniem. Życie, będące wielkim udawaniem odbija się w lustrze sceny. Tu można banalność istnienia oglądać przez lunetę wzniosłości. Dlatego arlekina Truffaldina i jego przyjaciół, ośmieszająca bajkowy idiotyzm Księżniczki Turandot, kompromituje mitomaństwo teatru, a tym samym drwi z naszej nieszczerości i próżności. /…/
         Zioło wydobywa aktorów na pierwszy plan, pozwala im „wygrać się” i jednocześnie spojrzeć z boku na własna emploi. Poprzebierani w ciuchy z teatralnych magazynów, grają oni nie Turandot Gozziego, ale ironiczny komentarz do historii teatru. Aż miło patrzeć jak radują się z odzyskania statusu kreatora, zagwarantowanego im przez reżysera na mocy komedii dell’ arte. Jak brykają na grobie teatru, który zgasł, wypierając się swego ludycznego pochodzenia.
       Piękny finał wymyślił Zioło makabresce Gozziego. Na tle białego horyzontu ciemne plamy sylwetek Truffaldina, Brighelli, Tartaglli oraz Pantalona dyrygujących narastającą muzyką. Rozbrykana, jeszcze przed chwilą czwórka – zastyga w bezruchu pośród reszty zespołu./…/ Pryska potęga aktorskich sztuczek. Potęga teatru granego przez aktorów ku uciesze…pierwowzorów ich ról.
J. Jasiński,  Aktor się bawi!, Słowo 1991, nr 14.
 
/…/ Szalenie trudno opisywać to przedstawienie – tak dalece idzie ono w poprzek schematów, sztamp, automatycznych oczekiwań. Nie ma w nim żadnej iluzji: scena nie udaje Chin, ani żadnej baśniowej krainy, jest sceną Starego teatru, niczym więcej. Nie ma żadnej słodkiej, mniej lub bardziej dziecinnej fabułki: akcja toczy się kapryśnie, groteskowo, na bakier z logiką, czego reżyser nie tuszuje, lecz co podkreśla. Nie ma żadnej psychologii dającej się przyszpilić i zamknąć w formułce: zachowania ludzkie są nieprzewidywalne, pełne nagłych zwrotów, motywacje często wewnętrznie sprzeczne. Nie ma żadnych stałych jednoznacznych symboli, ba stałych stylistyk nawet: każda kolejna scena nie mieści się w ramkach poprzedniej, rozrywa je, niszczy. Porządkuje tę całość swoista konsekwencja niekonsekwencji: nic tu reżyserowi nie wymknęło się z pod kontroli, tak ma być. Żywioł teatralnej inwencji podmywa konwencyjne tamy i rozlewa się na wszystkie strony, kapryśnie i swobodnie. Nie ma wreszcie w tym spektaklu cechy konstytutywnej dla komedii dell’arte: radości, fajerwerkowości grania. Ton przedstawieniu nadaje nie poetyka Arlekina, Truffaldina, skocznego wesołka, lecz styl francuskiego Pierrota: smutnego, skorego do wzruszeń niezguły, dla którego świat jest zawsze zbyt szybki, zbyt gwałtowny, zbyt delikatny. Takiego właśnie smętno-lirycznego, beznadziejnie usiłującego nadążyć za wypadkami outsidera z wiecznie spłoszonym spojrzeniem i dziecinnie wygiętymi wargami, w meloniku i garniturze z nogawkami o pól metra za długimi gra wspaniale Krzysztof Globisz. A Jan Peszek w podwójnej roli Truffaldina i Cesarza Chin błaznuje dużo bardziej widowiskowo, by w pewnej chwili, odłożywszy na bok komediowe akcesoria, z brzegu sceny, prywatnie i poważnie powiedzieć widowni gorzki, autodrwiący monolog o rozpaczliwych próbach ucieczki przed banalnością, płaskością istnienia.
        Ten monolog – tekst Michela Leirisa, świetnie wmontowany w baśń Gozziego – to jeden z ważnych kluczy do Turandot Rudolfa Zioły. Przedstawienia niezwykłego w swej kapryśności i niezgodzie na banał, b a ś n i  w y t r a w n e j, przeznaczonej dla widzów gotowych wyzwalać się z gorsetu przyzwyczajeń/…./
Jacek Sieradzki,  Niezgoda na banał, Polityka 1991, nr 1.
      

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011